Zastanawialiśmy się nad sensem tego pomysłu ale co tam!
Krafla jest jednym ze sławniejszych islandzkich wulkanów. To wulkan rozciągający się na obszarze niemal 100 km². W jego centrum znajduje się gorące jezioro o powierzchni 10 km2, wypełnione siarkową wodą. Między 1975 a 1984 zanotowano aż dziewięć erupcji tego kolosa. Wielka eksplozja miała miejsce 17 maja 1724 r., kiedy wylew lawy trwał do 1729 r powodując wielkie szkody. W historii wulkanów wybuch ten został nazwany ogniem Mývatn. Magma tego wulkanu ogrzewa skorupę ziemi tak mocno, że stanowi ona niewyczerpalne źródło energii. Naturalnie Islandczycy postanowili wykorzystać tę energię budując w 1975 r. elektrownię. W tym samym roku niespokojna Krafla obudziła się wylewając aż dziewięć potoków lawy, które jednak nie zagroziły budowie elektrowni. Wiercono otwory nawet na głębokość 1800 m, aby dotrzeć do gorącej pary i doprowadzić ją. Wulkan ten jest nieobliczalny, potrafi przenosić pod ziemią lawę kilometrami. Ta trudność spowodowała, że docelowa moc elektrowni, obliczana na 50 MW, nie została jeszcze osiągnięta.
Będzie gorąco, im bliżej tym bardziej...
Nieopodal Reykjahlíð mijamy gorące jezioro a przy nim pierwszą elektrownię geotermalną
Przejazd przez chmurę siarkową
Zakaz kąpieli ze względu na gorące (wrzące) miejsca pod powierzchnią. Ponieważ było dosyć chłodno ok 5 stopni powyżej zera brodzenie w w wodzie o temperaturze wody w wannie było wyjątkowo przyjemne
Kilka kilometrów dalej, pola geotermalne
Coraz bliżej Krafli... (kliknij by powiększyć)
Gorące otwory w ziemi z wypływającą gorącą wodą, wszystko syczące niczym parowa lokomotywa na postoju
Gdzieś na pustyni przy strasznie wiejącym wietrze i temperaturze bliskiej zeru
Szansa noclegu wreszcie się pojawiła
Chcieliśmy podjechać jak najbliżej wulkanu, droga wiodła przez elektrownię i jak widzicie widok nie był zachęcający na poszukiwanie miejsca noclegowego,
z w miarę dobrej nocnej islandzkiej widoczności w parę minut wszystko zniknęło w oparach siary i czort wie czego jeszcze :)
Elektrownia w całej (spowitej dymem) okazałości, wiedzieliśmy, że tutaj w tym siarkowym wyziewie zostać nie możemy, musieliśmy znaleźć drogę dalej, do góry...
Korzystając z okazji pozwoliliśmy sobie na mini kąpiel w tej cudownie "pachnącej" ciepłej może nawet gorącej rzeczce (dodam, że nic nam nie powyskakiwało ani nie urosło)
Kilka minut później, wyjeżdżając na wzgórze ponad elektrownią uznaliśmy, że lepiej już chyba nie będzie i chociaż widok nadal był mocno ograniczony (na szczęście zapach siarki już nie niepokoił) zamknięci w samochodzie w śpiworach i na rozłożonych siedzeniach zasypialiśmy. Sam nie wiem ile razy obudziłem się w środku nocy gdy jakieś niepokojące dźwięki zaczęły do nas docierać a wszystko było z położonej poniżej elektrowni... ale skąd mogliśmy wiedzieć.
Zasypialiśmy przy aktywnym wulkanie na jego aktywnym terenie. Takie noce się nie zdarzają często....trochę jak w małżeństwie Krafft w czasie ich misji.
Dochodziła 1, zasypialiśmy nie wiedząc jaki widok nas rano przywita...